Czy juz pisałam, że człowiek potrzebuje granic? Że jak ich nie ma to
człowiek szaleje. Najlepiej widać to po przykładach dzieci „bezstresowych”. W
p[ewnym momencie dobijaja się o jakies granice, jakieś zasady. I ja tak teraz
mam. Dobijam się, dopraszam się tych ludzi tutaj o zasady. Bo gdy wszystko to
jeden wielki „flow” człowiek zaczyna panikować. A przynajmniej ja. Jest mi w
takiej sytuacji niedobrze, cały czas rozdrażniona i nabuzowana taka jakaś. Ci
ludzie i wszystko dookoła mnie po prostu wkurzają. To, że są tacy „elastyczni”,
że wszędzie „freedom” i generalnie „róbta co chceta”. Zwariować można.