Od rana dzisiaj podenerwowana na maxa. Mam
nauczkę na przyszłość. Wczoraj oddałam auto zaprzyjaźnionym, ale jak się
okazało złodziejom, do naprawy. Mieli wymienić jedną świecę, słownie jedną. Na
szczęście mnie tknęło i sprawdziłam sobie stan licznika. Rano samochód
pojechał. Po południu ciągle nie gotowy bo coś tam, coś tam. Wieczorem źle się
czułam, przyjechały dziewczyny i zapomniałam, że mieli go przywieźć. Nie
chciałam już chodzić, dzownić, stwierdziłam, że rano go wezmę, wszak stoi 100 m
od mojej bramy. Rano tam idę a samochód w rozsypce. Cała deska rozdzielcza
widać, że była wyciągana, kolumna kierownicy (obudowa) poprzesuwana tak, że
kluczyk w stacyjce cieżko przkręcić bo haczy no i co najgorsze rozwalone
sprzęgło. Ja patrzę na licznik a tam ponad 150 km nabitych. Nieźle się
wkurzyłam. Pewnie ciołki wczoraj moim autem trochę pojeździli, ale się skapli,
że sprawdziłam stan licznika, więc chcieli go przekręcić (stąd powyciągana
deska rozdzielcza). A że sobie rajdy porobili to i sprzęgło spieprzyli, bo w
Krowie sprzęgło delikatne i trzeba mieć wrażliwą nóżkę do niego. Więc ja do
nich, że jak to, że to nie fair, a oni mi, że licznik się pewnie przesunął jak
on chciał coś zobaczyć za deską rozdzielczą, ja się go pytam czego on tam
szukał, on, że wszystkie kontrolki mi
się nie świecą i on chciał żebym ja była szczęśliwa i chciał to naprawić.
Silnik dalej zapala za trzecim bądź czwartym razem więc świec nie wymienili, no
a to nieszczęsne sprzęgło muszą naprawić na swój koszt do godziny 10:00 jutra
rana i im zapowiedziałam, że przyjdę z swoim mechanikiem i on te auto od nich
odbierze, żebym mi tam żadnego świństwa nie wsadzili po taniu. Taka zła na nich
jestem, że aż chce się przeklinać. A świece wymieniane były dwa miesiące temu,
więc pewnie około tygodnia temu jak zmieniali alternator, zamienili mi na
stare, żebym szybko do nich wróciła. Już nic, absolutnie nic u nich nie zrobię.
Tylko teraz muszę znaleźć innego mechanika. A to problem znaleźć kogoś
uczciwego.
A tak poza tym... Zmieniłam pracę. Po raz
drugi i mam nadzieję ostatni. Teraz pracuję w Hillburi (www.hillburi.com), jako można by powiedzieć
supervisor pracowników. Zmieniłam pracę bo raz, że w Mamma Mia godziny pracy
były okropne i z mężem moim widziałam się bardzo żadko, a dwa że szef mój miał
pretensje, że stawiam rodzinę na pierwszym miejscu a nie jego biznes jak Klara
była chora. Długa historia, potrzebowałam dnia wolnego, a on mi mówi, że on
rozumie, że rodzina jest ważna, ale co z jego biznesem. Po tym pytaniu
stwierdziłam, że muszę znaleźć szefa o podobnych wartościach do moich. Długo to
nie trwało, bo po dwóch dniach miałam spotkanie z Patrickiem, właścicielem
Hillburi. Do zmiany pracy nakłoiły mnie też pewne perspektywy, które mi się w
Ghanie otwierają. Co prawda muszę jeszcze chwilę poczekać, potrenować język,
ale psychologów jest tu mało i są baaardzo rozchwytywani. Już miałam dwójkę
dzieci do przebadania, ale nie mam angielskich narzędzi i mój język jest
jeszcze zbyt mało profesjonalny, ale właśnie szukam kogoś, u kogo mogłabym
powolontariować jakieś dwa miesiące, zebrać narzędzia, podszkolić język i mam w
planach być wziętym psychologiem dziecięcym. Najlepsze to, że narazie Hillburi
płaci mi 800$, ale pracuję od środy do niedzieli. Ale jakbym potrzebowała
więcej dni na bycie psychologiem to oni chętnie za mniejszą kasę będą mnie
chcieli tylko od piątku do niedzieli, a jakąś pracę gdzie na koniec miesiąca
minimum 500$ dostaję muszę mieć, tak dla pewności. No więc plany się zmieniły.
Nie sądziłam jak tu jechałam, że będę robić coś z psychologią, ale jednak
ciągnię i tęsknię do zawodu.
Ostatnio tak się zastanawiałam. Jak tu byłam
jako wolontariusz to byliśmy w stanie z Paulą przeżyć za 200$ miesięcznie. Co
prawda bez żadnych rachunków, ale dużo rzeczy sobie odmawiałyśmy. Teraz jest
inaczej, w Ghanie też wszystko podrożało i to podwójnie (np. Jajko z 20 pesewa
do 40). Ale też chyba tamten wyjazd miał taki być, choć mogłyśmy sobie na
więcej pozwolić (MSZ płacił) to jednak się ograniczałyśmy. Teraz już nie mam
takiej potrzeby i zdecydowanie na więcej sobie pozwalamy. Nawet myślimy o
kablówce, ale potrzebujemy dekodera bo tutaj drogie.
Obiecuję, że od teraz postaram się być
bardziej regularna i wpisy będą się pojawiać co tydzień i że wkrótce pojawi się
też galeria, choć dużo zdjęć to nie robimy, ale obiecuję. Przy normalnej pracy
lepiej mi sie teraz funkcjonuje i na więcej rzeczy mam czas.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz