Z tego miejsca chciałam podziękować jednej
osobie. Rodzicielowi płci męskiej. Bo notka jest o moich drogowych przygodach.
Obecnie krową moją przejechałam już 3000 km na ghańskich drogach. Wiem, że to
niewiele, ale tutaj każdy kilometr liczy się za 5. Nie mówię, że jestem
wyśmienitym kierowcą, ale daję rady, w przeciwieństwie do większości kierowców i
taxi i trotro. Codziennie prawie zdarzają się sytuacje takie, że sobie myślę
opiszę to na bloga, będzie hit! Ale potem się wydarza coś, co przebija to i tak
ciągle. Po pierwsze najgorsze jest jak wyłaczą latarnie i jest ciemno, a
większość du**ów jeździ na długich. W takich sytuacjach myślę, że ghańczycy
mają jakieś wspólne nieuświadomione samobójcze instynkty. Najgorsi są
przechodnie, albo nazwijmy ich chodnie. Bo chodzą sobie po drodze jakkolwiek.
Przebiegają przez dwupasmówkę, wlotówkę do Akry, gdzie każdy ma na liczniku
powyżej 100. Matki z małymi dziećmi, starsze osoby. Gadałam o tym z kimś i mi
mówi „bo przedzielili wioskę na pół czteropasmówką a Ci ludzie od wieków chodzą
z jednego końca wioski na drugi i cały czas będą bo tak są przyzwyczajeni,
nawet jak muszą przebiegać przez drogę szybkiego ruchu”. Tylko w Afryce takie
rzeczy! Poza tym, jak jedziesz za taksówką, zawsze, ale to zawsze musisz uważać
bo kierowca może stanąć nagle na środku drogi, żeby zabrać lub wysadzić
klienta. Już kilka razy prawie zaparkowałam w tyle jakiegoś rzęcha. Jak
jedziesz w nocy jakąkolwiek drogą zawsze! uważaj bo może na środku drogi stać
rozkraczony, nieoświetlony zepsuty truck lub trotro. Za pierwszym razem nieźle
się wystraszyłam, potem mnie to już nie dziwiło. Ale najśmieszniejsze i najbardziej
ghańskie sytuacje spotkały mnie na „drodze w budowie”. Budują czteropasmówkę, z
dodatkową drogą lokalną po obu stronach (coś jak na odcinku A4 od Kochłowic do
Katowic). Jako, że jest jeszcze „w budowie” nie ma znaków, pasy nie namalowane,
położony tylko asfalt. Na każdej z czterech nitek kierowcy jadą w wszystkich
kierunkach! Wygląda to jakby były cztery równoległe drogi. Każdy sobie sam
wybiera gdzie jedzie. Najlepsze sceny dzieją się jednak jak dojeżdżamy do
skrzyżowania, nagle te cztery drogi muszą przejechać przez malusieńskie
skrzyżowanie, gdzie z obu boków też dwa pasy aut. Żeby było śmieszniej
większość kierowców wcześniej nie
pomyślała, że jak będę skręcać w prawo to pojadę nitką najbardziej po prawej,
nie jadę tą z lewej i będę się przeciskał przez cztery pasy aut potem. Kilka
razy widziałam (i raz nawet była w środku) sytuacji, gdzie auta się nawzajem na
skrzyżowaniu poblokowały i nie szło się ruszyć. Wielki truck wjechał na środek
chcąc skręcić w lewo, zablokował mnie a ja zablokowałam auto, które zablokowało
trucka. Pamiętam, śmiałam się wtedy głośno. Co ciekawe te skrzyżowanie jest z
ruchem kierowanym, ale panowie oficerowie sobie machają, kierowcy swoje i mam
wrażenie, że jakieś ciemne siły swoje. Common sense! Tego większości brakuje...
Po tych czterech miesiącach doświadczenia na ghańskich drogach chyba żadna
trasa, centrum miasta i cokolwiek innego w Polsce mi nie straszne. Bo w korkach
zaczynam jeździć tak jak oni. Tzn. wcześniej stałam jak frajer na swoim pasie a
inni pasem obok do przodu i się wciskali. Teraz już nie jestem frajerem. Sztukę
wciskania, przepychania i wymuszania pierwszeństwa opanowałam do perfekcji. I
to moją krową. Więc jestem z siebie dumna. Dziękuję tato...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz