No i odczarowało mi trochę tą Polskę. Było super, trochę czasu dla siebie,
trochę czasu dla rodziny, mogłam odpocząć i nie myśleć o pracy (pierwszy urlop
od momentu końca macierzyńskiego!!). Zapomniałam jak w Polsce może być zimno,
choć trzeba przyznać, że łaskawie nas pogoda potraktowała. Zapomniałam jak ja
bardzo nie lubię mieć zimnych stóp, jak ja bardzo nie lubię się ciepło ubierać i
po trzech tygodniach już tęskniłam do tych moich upałów i zastanawiałam się,
jak ja kiedyś cały sezon wytrzymywałam?!?!
Święta były wspaniałe. Klara mogła doświadczyć prawdziwie polskiej,
świątecznej atmosfery. Z ubieraniem choinki, z stajenką, z odpakowywaniem
prezentów. Bardzo się cieszę, że moje dziecko tego doświadczyło, bo
uświadomiłam sobie jak to dla niej ważne, i chyba będzie nam łatwiej teraz
spędzać święta gdziekolwiek indziej, bo wiem, że Mała musi mieć zorganizowane
wszystko, od choinki, po stajenkę i prezenty. Przyszłe święta chyba w Ghanie.
Gdy wyjeżdżałam z Polski, tęskniłam już za sobą tutaj. Już chciałam być w
domku, już praca mnie goniła e-mailami. Ale ciężko się wyjeżdżało nie wiedząc,
kiedy następny raz się zobaczymy. W tej chwili jestem w takim stanie, że jak
tylko będę wiedzieć, że raz na rok uda nam się spotkać z dziadkami, obojętnie
gdzie to wszystko będzie ok. Więc jak tylko zaczęłam rozpakowywać walizki,
musiałam sobie poukładać plan i jak wszystko pójdzie dobrze, to
wrzesień/październik/listopad na krótko z Klarą może w Polsce wylądujemy. To
zależy wszystko od mojej pracy i oczywiście finansów. Rodzinnie mamy zamiar
przylecieć w lato 2015, na dłużej, bo John już zapomniał jak Polska jest piękna
w lipcu/sierpniu.
Choć jak pisałam odczarowało mi Polskę. Tęsknię oczywiście za rodziną i
przyjaciółmi, trochę lepiej się robi zakupy, więcej rzeczy dostępnych, ale już
nie ma tej tęsknoty za mitycznym jakimś lądem, gdzie mleko i miód i te
sprawy...
A po powrocie same dobre wiadomości. Szkoła mi zaproponowała awans i pełny
etat. Od września będę Head of Therapy Team (czyli coś w rodzaju wice dyrektor
ds. Terapii). Podwyżka i te sprawy. Dyrektorka powiedziała, że może nawet od
kwietnia jak będę chciała. Rodzina u której pracuję chciała mnie wziąść na
tygodniowe szkolenie do USA, problem w tym, że dowiedziałam się w czwartek a w
sobotę miał być wylot, a ja nie mam wizy w paszporcie, i nawet przy ich
znajomościach nie da się wizy w dzień załatwić. Więc niestety nie poleciałam. Ale
dobrze i do przodu... powolutku, pomalutku... Dobrze się ten rok zaczął...
Bardzo sie ciesze ze czytam twoje blogi i przegladam zdjecia na fejsie . Wiesz wszedzie jest dobrze gdzie nas nie ma;) mnie brakuje w Polsce troche tej kultury , zyczliwosci z przed 25 lat wtedy dzieci sie wspolnie chowalo po sasiedzku a somsiad dal jakies cukierki przyszedl kwiaty podlac jakas tak inaczej w sklepach nic nie bylo ale nie bylo trj zazdrosci a teraz chcielismy miec ameryke i mamy ;) jest wszystko a po somsiecku to donosy pisza jak nie do zusu to na straz miejska bo pies im za glosno szczeka a dzieci zamiast da placu to w domu pdzed komputerem bo przeciez w pilke krac nie beda ;) wiec nie wszystko zloto co sie swieci:)
OdpowiedzUsuń