12:34 AM, poniedziałek 10 wrzesień. Właśnie wróciłam z pracy. Ok, zdąrzyłam
już się okąpać i pyknąć jedną buteleczkę wina. Co prawda pykam ją już od
tygodnia i w końcu butelka obalona. Po 9 miesiącach ciąży i 5 miesiącach
karmienia jakoś tak człowiekowi, a w zasadzie mnie, nie po drodze z żadnym
alkoholem, nawet z małą buteleczką wina. Może to ta odpowiedzialność za
drugiego, co do dnia 12 kwietnia 2011 roku była mi nie znana, i nagle się
pojawiła i już wyprowadzić się nie chce? Bo nawet jak mam okazję wypić „dwa
łyczki więcej” to cały czas „a jak Mała będzie mnie potrzebować, coś się stanie
i trzeba będzie gdzieś jechać a ja będę pod wpływem?”. Taka to oto
odpowiedzialność się przypałętała i już została. Ale te momenty jak Klara
przychodzi do łóżka, się wdrapuje, i się przytula i daje buziaczki... Tak
zestawiając plusy i minusy to jednak zdecydowanie Klara ma więcej plusów.
Z ilością zmian pracy powoli zbliżam się do niebezpiecznego limitu. Nie
wiem gdzie on się znajduje, ale zmiana pracy co miesiąc jest chyba
diagnostyczna. Jednak powoli się przymierzam. Co prawda mój boss o niczym nie
wie jeszcze, ale za rogiem już się coś czai. Jestem po rozmowie z jednym NGO i
czekam co napiszą. Choć jednak odrzucę ich ofertę. Niestety ich motto brzmi „dzieci
z wyboru a nie z przypadku” i trochę są bardziej aborcyjni niż nie aborcyjni
więc sobie daruję mieszanie się w coś o czym sumienie od początku mnie ostrzega
i wzbudza wątpliwości. Ale może poślą moje CV dalej i trafi się coś innego.
Ponadto na horyzoncie pojawił się pewien Hiszpan o imieniu Miquel. Jest on
biznesmenem siedzącym w budownictwie. Właśnie, z powodu bankrutującej Hiszpani,
przenosi swoją firmę do Ghany i poszukuje pracowników. Na budownictwie się nie
znam, ale zobaczymy co mi zaproponuje. No i słyszałam, że UNICEF w Ghanie szuka
pracowników, więc powoli, powoli coś się ruszyło. Plan na 6 to taki, że na moje
urodziny zrobię sobie prezent i zmienię pracę. Bo Mamma Mia zła nie jest, tylko
otwarta w głupich godzinach... chociaż boss coraz bardziej nieprzewidywalny,
więc zmieńmy go, póki nie jest za późno. Bo ja to chyba nie mogę mieć bossa nad
sobą. Jeszcze tak jak w szkole było, że w sumie jakieś prawa obowiązywały było
ok, ale w restauracji to jego prywatny folwark i w zasadzie może robić co chce.
A ja to chyba się nie nadaję na bycie rządzoną. Niestety, to ja muszę rządzić J
No i krowa cieknie wciąż...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz