Nie pisałam ostatnio, ale to
tylko dlatego, że nie chciałam zapeszać. Zrestartowaliśmy się raz jeszcze i
właśnie jestem na etapie rozpakowywania się, wygląda na to, że na przyszły rok
ostatni już raz. Musimy się tylko urządzić, ogarnąć w nowym mieszkanku i nasze
rodzinne gniazdko będzie gotowe. Po kilku nieprzyjemnościach rozstałam się z
AveMadam. Nie chcę pracować w jej miejscu, nie chcę mieć z nią nic wspólnego.
Szybka decyzja, co by nie przeciągać tego w nieskończoność. Wcześniej nagraną
pracę już miałam w Akrze, w Osu w restauracji Mamma Mia, gdzie właścicielem
jest Libańczyk. Knajpka fajna, ciężko tam o stolik, tylko ma problem z
pracownikami bo go ciągle okradają i tego chce, żebym mu przypilnowała ludzi. I
ma w planach otworzyć „pizzę na telefon” więc będę powoli to rozkręcać.
Musiałam sobie tylko znaleźć mieszkanie. I tu z pomocą przyszła p. Małgosia,
która swoją radą i wiedzą wspiera nas od samego początku (to jej mąż załatwił
wizę dla Johna do Polski:P). Skontaktowała nas z inną Polką, Grażyna, która
miała do wynajęcia domek. I oto jesteśmy! W naszym trzypokojowym,
dwułazienkowym, kuchenno-komórkowym, gościnnym i jadalnianym pokoju. Naprawdę
dużo tu miejsca! I ogród piękny. Trochę daleko od centrum, ale, że nie ma się
nad czym zastanawiać, domek piękny i niedrogi więc już się powoli urządzamy. I
idąc za ciosem, jest okazja, kupujemy samochód. Rodziciele moi nam pomogą i
będę dumnym właścicielem podstarzałego Hundaia Gallopera. Droga dojazdowa do
nas trochę wyboista więc w sam raz się przyda. Powoli czuję, że „osiadam”, mam
domek (najpierw napisałam mieszkanie, ale to nie mieszkanie, to domek), będę
miała samochód. Klara ma swój pokoik, kolorowy, przytulny. My dużą przestrzeń,
i net tu szybko działa. I to by było na tyle, co napisałam z przerwami w ciągu
dzisiejszego dnia. Reszta wkrótce.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz