Po dwóch dniach w pracy. Całkiem
fajnie, ale chyba nie mogę tak pracować do końca życia swego. Muszę być swoim
własnym szefem, nie że z obecnym coś jest nie tak, ale chciałabym być bardziej
na swoim. Może coś swojego? Myślę właśnie nad swoimi pomysłami, może powoli jak
się już uporamy z mieszkaniem, moim stay permitem będę myślała nad czymś
prywatnym. A w międzyczasie planuje przejechać się po prywatnych
międzynarodowych szkołach i biurach ONZ, zostawię moje CV, może będzie jakaś
praca w zawodzie. Praca w restauracji po pierwsze jest męcząca od 18:00 do
23:00 na nogach, ani minuty odpoczynku. Piątek, sobota, niedziela otwieramy od
12:00 do 23:00 zobaczymy jak to przetrwam. Fajne w tej pracy jest to, że
poznaje dużo ludzi. Jak wszystko idzie z obsługą gładko to po prostu jestem z
klientami, zagadam, pogadam. Przez te dwa dni już kilka fajnych osób poznałam.
Ale znowu jak pracuję w restauracji do 15:00 mogę być z Klarą, jakbym pracowała
w biurze to o 15:00 bym przychodziła do domu. Większość dnia poza domem, a tak
nie tracę aż tak dużo. Od 15:00 do 19:00 kiedy Klara idzie spać to raptem 4
godziny z jej życia gdy mnie przy niej nie ma. W takich chwilach chciałabym być
milionerem, żeby nie musieć się martwić o pieniądze i sobie miło spędzać czas z
swoim własnym, prywatnym dzieckiem. No, ale nie ma tak łatwo. Może jeszcze
kiedyś wygram w totka, albo mój biznes wypali (choć żeby coś prywatnego
wypaliło to praca jest na okrągło więc i tak byłabym zajęta, z drugiej strony
mogłabym więcej w domu pracować… ah, te dylematy… nie ma ktoś tak z 20000$? Tyle
by mi wystarczyło, żeby przez dwa lata posiedzieć sobie w domu z Klarą i nie
martwić się godzinami pracy. Albo założę prywatne przedszkole? Zawsze mi to po
głowie chodziło? Może powoli będę się ogarniać i coś kombinować w tym
względzie?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz