Doszły do mnie głosy, że mam więcej pisać bo niektórym się fajnie czyta.
Miło. Więc piszę, zobaczymy ile uda mi się naskrobać. Po pierwsze i
najważniejsze nie poszłam dzisiaj do pracy. Tak bardzo, bardzo mi się nie
chciało, więc zadzwoniłam, że jestem czymś zatruta i posiedziałam w domu. Ale
chyba nie powinnam. Dzisiaj jeszcze bardziej poczułam potrzebę spędzania
wieczorów z Klarą. Nie szukam pracy na już, ale jak trafi się coś ciekawego w
normalnych godzinach pracy biorę ood razu.
Po drugie i najważniejsze kupiłam jakieś przeklęte auto. Cały czas, cały
czas coś. Teraz olej z silnika mi kapie. I nie mam pojęcia kiedy uda się to
załatać. Zrobię tu chyba fakultet z mechaniki przy nich. Już troszkę o aucie
się dowiedziałam. Ah! Gdzież te czasy gdzie śmigałam żółtkiem bez żadnych nawet
zmartwień o jakąkolwiek część tego auta. Kochany brat nawet mi je wymył. Teraz
jeżdżę brudnym. Nawet moi mechanicy sami zaproponowali, że je umyją. Ale ja
chyba lubię takiego brudasa. Taki offroad trochę. Wygląda jak po rajdzie. Ma
swój urok ta krowa. Jeszcze jakby się tylko mniej rozkraczała.
Właśnie wkroczyliśmy z Klarą w cudowny okres zainteresowania kremami. Jej
ulubione miejsce to półeczka w łazience, otwieranie wszystkich kremów i
kremowanie się. To akurat po tatusiu. Więc niech ją myje i sprząta.
Trochę teraz o mojej pracy jeszcze. Mamma Mia to jedna z
najpopularniejszych, najchętniej odwiedzanych knajpek w Akrze. Jak się tu
wchodzi to ma się poczucie, że się NIE jest w Ghanie. Dużo expatów (tu
nazywanych białymi, ale wiadomo, że mieszanka światowa różnokolorowa). Większość
z nich na kontraktach lub w sektorze dyplomatycznym się obraca. Całe rodziny tu
żyjące. Żyjące w trochę innym świecie. Bo jak mi Sandra powiedziała, że jej
siostra ma tyle roboty bo dwójka dzieci (12 i 8 lat) i jeszcze musi
przypilnować kucharza, ogrodnika, kierowcę, sprzątaczkę itp. to tylko pokiwałam
głową udając zrozumienie. Ludzie ci zarabiają, powiedzmy szczerze, ogromne
pieniądze. Widzę to po rachunkach. Regularni klienci, rodzina z czwórką
chłopców zostawia dwa razy w tygodniu po 400 cedis (czyli ok. 800 zł). A to
tylko jedni z wielu. Ale są to ludzie, co o realiach w Ghanie nie mają pojęcia.
Mieszkają w tej swojej białej dzielnicy, wśród sklepów z importowaną żywnością
(sery z Francji, wina z całego świata itp.), posyłają dzieci do amerykańskich
szkół gdzie czesne jest okropne i ewentualnie w weekendy wyjeżdżają poza Osu na
plażę, ale tylko jedna ich interesuje, Labadi, specjalnie dla nich zrobiona. I niektórzy
mieszkają już tu po dwa, trzy lata, ale poza Osu i Labadi nosa nie wyściubili.
Napisałabym jeszcze dużo o drogach w Akrze i o tym jak kierowcy tutaj
jeżdżą. Ale chyba by mi nocy nie starczyło, żeby to opisać. Po pierwsze jestem
z siebie dumna. Wczoraj zepsuł mi się titek i pojechałam bez niego. A to na
tych drogach prawie samobójstwo. Używa się go przy wyprzedzaniu, wymijaniu,
omijaniu, przejazdu przez skrzyżowania, zmianie pasa i wielu, wielu innych
sytuacjach. Kierowcy generalnie są chamscy. Trzeba walczyć o każdy centymetr w
korkach i nie przejmować się drobnymi zarysowaniami. A najgorsi są ci ludzie co
sobie przebiegają albo co gorsza chodzą po drodze, w nocy, w czrnych ciuchach a
z na przeciwka jakiś geniusz na długich jedzie i nic nie widać. Aha, bo to inny
temat. Dla nich jazda na krótkich to chyba jak ujma. Taka hańba. Więc walą na
długich nie przejmując się że mnie oślepiają (a jak pisałam wyżej auto moje
mało myte, więc kurz wżarł się już i w szybę więc generalnie taka mgiełka a co
dopiero jak mnie oślepią). No a Ci, i przykro mi, że tak musze napisać, ale
bezmyślni przechodzą sobie cimną nocą. Mój refleks uratował już życie kilku.
Dlatego choć do pracy jadę w korkach jadę krócej niż w nocy przy pustych
drogach. Aha, i jak w nocy wracam to mam trzy bariery policyjne. Taki rodzaj
zabezpieczenia miasta. Na rogatkach stoja policjanci. I choć wyglądają groźnie,
bo mają jakieś kałasznikowy albo coś podobnego to głównie ślepią latarkami po
oczach. A że jestem biała a mój samochód jest stary zawsze jak chcą się czegoś
przyczepią. Po niemiłej sytuacji z panem policjantem jak się przyczepił w
środku nocy że mi światła z tablicy rejestracyjnej nie świecą (a w czasie
rozmowy mineły nas dwa trotra bez świateł tylnich i jedno taxi bez ani jednej
żaróweczki, ani jednej) i nalegał, żebym wysiadła z auta, a ja jeszcze rozsądek
mam, zamknieta z niego nie wyszła, no to po tej sytuacji mam zawsze w schowku
kilka paczek ciasteczek. Jak zaczynają swoją gadkę, to sorki, ale mała
łapóweczka i mogę jechać.
I jeszcze Wam dzisiaj napiszę, że co wieczór jak wracam wieczorem a
szczególnie jak wjadę już na swoją bujającą drogę myślę sobie o tym wieczorze,
kiedy odbiorę Hefalumpów z lotniska i bedziemy wracać do naszego domku i .... i
tak sobie tylko myślę o tym momencie...