Nie pisałam ostatnio, ale to
tylko dlatego, że nie chciałam zapeszać. Zrestartowaliśmy się raz jeszcze i
właśnie jestem na etapie rozpakowywania się, wygląda na to, że na przyszły rok
ostatni już raz. Musimy się tylko urządzić, ogarnąć w nowym mieszkanku i nasze
rodzinne gniazdko będzie gotowe. Po kilku nieprzyjemnościach rozstałam się z
AveMadam. Nie chcę pracować w jej miejscu, nie chcę mieć z nią nic wspólnego.
Szybka decyzja, co by nie przeciągać tego w nieskończoność. Wcześniej nagraną
pracę już miałam w Akrze, w Osu w restauracji Mamma Mia, gdzie właścicielem
jest Libańczyk. Knajpka fajna, ciężko tam o stolik, tylko ma problem z
pracownikami bo go ciągle okradają i tego chce, żebym mu przypilnowała ludzi. I
ma w planach otworzyć „pizzę na telefon” więc będę powoli to rozkręcać.
Musiałam sobie tylko znaleźć mieszkanie. I tu z pomocą przyszła p. Małgosia,
która swoją radą i wiedzą wspiera nas od samego początku (to jej mąż załatwił
wizę dla Johna do Polski:P). Skontaktowała nas z inną Polką, Grażyna, która
miała do wynajęcia domek. I oto jesteśmy! W naszym trzypokojowym,
dwułazienkowym, kuchenno-komórkowym, gościnnym i jadalnianym pokoju. Naprawdę
dużo tu miejsca! I ogród piękny. Trochę daleko od centrum, ale, że nie ma się
nad czym zastanawiać, domek piękny i niedrogi więc już się powoli urządzamy. I
idąc za ciosem, jest okazja, kupujemy samochód. Rodziciele moi nam pomogą i
będę dumnym właścicielem podstarzałego Hundaia Gallopera. Droga dojazdowa do
nas trochę wyboista więc w sam raz się przyda. Powoli czuję, że „osiadam”, mam
domek (najpierw napisałam mieszkanie, ale to nie mieszkanie, to domek), będę
miała samochód. Klara ma swój pokoik, kolorowy, przytulny. My dużą przestrzeń,
i net tu szybko działa. I to by było na tyle, co napisałam z przerwami w ciągu
dzisiejszego dnia. Reszta wkrótce.
wtorek, 31 lipca 2012
środa, 25 lipca 2012
Restart
No, wygląda na to, że będzie
drugi restart. Już dogadana z Peterem, właścicielem pizzerii Mamma Mia. Jutro
jadę oglądać dom do wynajęcia, bo musimy coś sami w Akrze wynająć. Jest jedna
Polka, która ma dla nas mieszkanie, ale musimy je zobaczyć. Cena przystępna,
tylko daleko od centrum miasta. Ale w następnej kolejności pomyślimy o
samochodzie.
Pizzeria świetna. Wchodzi się jakby przez bramę do innego świata.
Takiej prawdziwej włoskiej knajpki, z tą świetną atmosferą. Nie mają problemu z
klientami, wręcz przeciwnie, trudno tam o stolik. Moje godziny pracy to 16:00 –
22:30. Lepiej niż tutaj bo AveMadam chce mnie od 6:00 do 22:30, a ja mam swoje
prywatne życie. No i płaca lepsza, już na starcie daje mi więcej, a z każdym
miesiącem jak tylko będzie zadowolony ma być lepiej. Gościu, mimo, że
Libańczyk, to taki Włoch z duszy, przynajmniej po pierwszym spotkaniu.
Wszystko, co chce to żeby jego klienci byli zadowoleni. Naprawdę człowiek z
pasją. Pizzeria dopracowana w każdym szczególe, tak nie po ghańsku.
Cieszę się,
że się udało. Mam już dość AveMadam, która ludzi najzwyczajniej nie lubi. Każdy
klient jest dla niej tylko maszynką do pieniędzy, a to nie tak się robi
biznesy. Trzeba coś od siebie dać najpierw, żeby potem zbierać od gości. Jeden
z gości powiedział, że ma nadzieję, że ta właścicielka wkrótce zbankrutuje (wszystko
do tego prowadzi) i ten hotel przejmie ktoś, kto wie jak się robi biznes. Też
mam taką nadzieję.
sobota, 21 lipca 2012
Qoka
Tak mi ten tydzień gdzieś szybko
uciekł. Po pierwsze w końcu udało nam się spotkać z Polakami. Miały być kręgle,
ale akurat zabrakło prądu, więc była kolacja i piwko na plaży w fajnym
towarzystwie. Klara była zachwytem wieczoru, okazało się, że gdziekolwiek nie
pójdzie ma chmarę nowych ciotków i wujków. Było miło, sympatycznie i
międzynarodowo. Trochę za tym tęskniłam sobie tego wieczoru uświadomiłam.
Takich rozmów z innymi o ich krajach, kulturach, trochę ze śmiechem traktowanie
stereotypów, wymieniania poglądów. Trochę moje takie niespełnione marzenia o
psychologii kulturowej się gdzieś odzywają.
Natomiast w hotelu równia pochyła
w dół. Pani AveMadam okazuje się być … kwoką. Nie lubi nikogo. Z wszystkimi ma
jakieś problemy. Ktokolwiek ma nie przyjść (elektryk, hydraulik, komputerowiec,
telefonowiec, klimatyzator, stolarz, lodówkarz itd. Itp.) wszyscy są be, chcą
ją oszukać, są nieudacznikami i podłymi (jej słowa) ludźmi. Podobnie mówi o
pracownikach. Jak ktoś tak dookoła ocenia świat, to raczej z systemem oceniania
tej osoby jest coś nie w porządku, a nie z światem. Ciekawe co mówi o mnie?
Poza tym myśli, że jest nie wiadomo kim, bo ma trochę kasy. Pracownicy zwracają
się do niej Mummy (mamusia), ale ja nigdy, przenigdy tak ją nie nazwę. Matkę
mam tylko jedną i mam trochę inny wzór traktowania dziatków. AveMadam traktuje
pracowników (włączając mnie) jak małe dzieci, bez szacunku. A ja swoją dumę
mam. Ona nigdy nie znajdzie na dłużej kogoś z Europy, czego tak bardzo pragnie,
bo nikt z Europy nie pozwoli się tak w pracy traktować. Nie mówiąc o tym, że
próbowała się wtrącać w nasze prywatne życie. Miała pretensje, że gdzieś sobie
wyszliśmy. A moje prywatne życie jest moje i nikt z zewnątrz nie ma prawa mi
mówić gdzie i z kim wychodzę. Tu mam jasno postawione granice, a ich naruszenie
bardzo mnie denerwuje. Koniec końców będzie zmiana pracy. W wtorek jadę do Akry
na spotkanie z Peterem, Libańczykiem, właścicielem restauracji Mamma Mia. Przez
telefon jego warunki wydają się być całkiem, całkiem. Warunki płacy oczywiście.
Jedyny minus tego miejsca, to, to, że będę pracować od 17:00 do 22:00. Całe
dnie prawie z Klarą, ale nie będzie mnie wieczorami. Tatuś będzie jej bajki
czytał i usypiał. Szkoda, trochę tego żałuję, że mnie to ominie. Ale z drugiej
strony całe dnie z nią spędzone. Praca od wtorku do niedzieli. A reszta się
zobaczy. Plus jest taki, że wracamy do Akry, bo jednak Tema jest daleko i
codzienne dojazdy Johna trochę by nas kosztowały.
A tak na koniec, to jest tu
zimno, nawet bardzo. Wieczorami tak wieje z nad oceanu, że człowiek zamarza.
Dodatkowo wieje solą więc wszystko co metalowe ma czas przeżycia tylko tak z
około 3 miesiące. A teraz idę się umyć, bo jest 7:20 rano, zaraz urwis się
obudzi i mleczka będzie chciał.
niedziela, 15 lipca 2012
Feedback
Chętnie i mam nadzieje skutecznie zachęcam Was do komentowania, bo na razie to monolog a ja bym chciała jednak dialog.
Pierwsze
Miała być domówka w stylu
europejskim z sałatkami, innym dobrym jedzeniem, przyjemną atmosferą a była
ghańska awaria samochodu. W drodze do Akry na przyjęcie urodzinowe nagle na
środku drogi stanęła i się unieruchomiła mała kia (o jak ja tęsknię za
żółtkiem!). Co prawda wcześniej migały jakieś kontroli (teraz już wiem, że to
kontrola wtrysku i to coś poważnego i że nie powinniśmy wybierać się do Akry z
nią razem), ale je skutecznie zignorowałam. Więc jak nam auto stanęło gdzieś
przed samą Akrą (a myśleliśmy, że już jest dobrze, bo wcześniej trochę
pobłądziliśmy i zdąrzyliśmy się pokłócić bo John jak typowy mężczyzna o drogę
się nie spyta) to musieliśmy je zabezpieczyć przed chętnymi do pomocy
domorosłymi mechanikami i wrócić taksówką. Oddaliśmy klucz naszemu hotelowemu
kierowcy i biedak w środku nocy pojechał po auto. A miało być całkiem inaczej…
sobota, 14 lipca 2012
Acziwments
Szkolimy ratownika. Chłopak jest
zatrudniony na razie jako „czyściciel basenów”, ale przychodzi jeden żołnierz i
uczy go pływać, ma być ratownikiem. Dobrze, że ten basen taki mały bo trochę
obciach jak ratownik z trudem na wodzie się utrzymuje.
Byłam dzisiaj w pokojach Kwame
Nkrumah i Queen Elizabeth. Bo hotel w którym pracuję został wybudowany dla
królowej Elżbiety, kiedy w 1961 roku odwiedzała niepodległa Ghanę. Został
wybudowany właśnie na południku zerowym. Do dzisiaj zachowały się pokoje w których
mieszkała. Szkoda, ten hotel ma taki potencjał. Geograficzny i historyczny (nie
mówiąc o widoku). Szkoda, że nie jest to wykorzystane. Ale myślę, że mogę nad
tym trochę popracować.
Klara to takie hotelowe dziecko.
Głównie plącze się gdzieś koło mnie, a ma tutaj gdzie latać. Teraz przez
miesiąc będzie z tatą biegać, ale potem zobaczymy. Albo zatrudnimy jakąś
opiekunkę, albo wyślemy ją do jakiegoś przedszkola. Ale chociaż dużo ludzi
dookoła i Klara z nimi się bawi i wygłupia na ręcę chce iść tylko do taty i do
mnie.
Jeszcze z osiągnięć Klarowych.
Wczoraj przyniosła sobie sama nocniczek i zaczeła majstrować przy spodenkach.
Jak je ściągłam i ją posadziła to zrobiła numer dwa. Mądre te moje dziecko. A
dzisiaj rano biegała w samej pieluszce, a koszulka i spodenki czekały na
ubranie. Na chwilę poszłam do łazienki, jak przyszłam to koszulka przeciągnięta
przez głowę i męczyła się i szukała rękawków. A potem próbowała sama ubrać
spodenki. Kurcze, mądra po mamusi.
A teraz z moich osiągnięć.
Wczoraj całkiem nieznanym mi autem (kia pikanto) pojechałam z Temy do Akry po
Johna. A potem żeby ominąć korki na autostradzie wjechaliśmy do centrum Akry, potem nad ocean i wróciliśmy drogą
nadoceaniczną do Temy. Taka byłam z siebie dumna. Najgorsze te korki, całą
drogę się bałam, że sprzęgło popalę. Ale kurcze, jeździć w miejscu gdzie nie ma
żadnych reguł, wszyscy mają pierwszeństwo, albo przynajmniej tak myślą, ludzie
na uatostradzie przebiegają przez drogę i cały czas ktoś Ci wjeżdża przed maskę
(tro-tro albo taxi co właśnie pasażerów zabrało). Taka byłam dumna z siebie.
Teraz muszę sobie dać zrobić ghańskie prawo jazdy. Bo na międzynarodowym
policja chce większej łapówki. Choć ostatnio ponoć wyszło rozporządzenie
ministra, że policja nie może sprawdzać praw jazdy. Bo system tu był taki, że
każdy miał w nie włożone 1 gh cedis na łapówki, więc wymyślili, że jak policja
nie może sprawdzać dokumentów, to nie ma jak wsuwać łapówek. Doprowadziło to do
sytuacji, że każdy może jeździć, nawet bez prawa jazdy bo policja i tak go nie
może sprawdzić. Tak, nie tylko Polska to kraj paradoksów. A zaraz jedziemy do
Melcoma (takie trochę mniejsze Tesco) na zakupy, a przeprowadzimy się do
większego pokoju może w czwartek/piątek jak przyjdzie elektryk.
Aha, a dzisiaj wieczorem
zostaliśmy zaproszeni na imprezę Polaków w Osu (Accra). Ma być taki domowy
klimat imprezy, posiedzieć, pogadać. Może znajdę tu jakieś normalne dusze, z
którymi da się czasami spotkać i odstresować. Co ciekawe dziewczyna ma na imię
Monika. To dobrze wróży.
Jeszcze Wam tylko napiszę, że
wczoraj wieczorem świętowaliśmy zakończenie roku akademickiego u Johna.
Zamówiliśmy sobie pizzę, piwo i tak nad samym oceanem obserwując statki
wpływające do portu posiedzieliśmy trochę. Doceniłam urok mojego miejsca.
środa, 11 lipca 2012
Informacyjnie
Zdjęcia obok w pokazie slajdów na razie są z projektu Ghana 2oo8, docelowo maja być z naszych obecnych zmagań, ale żadnych słit foci jak na razie nie posiadamy. Wiem, czcionka męcząca, tło zbyt pstrokate, ale popracuję nad tym jak tylko znajdę szybszy internet.
Meridian Rock
No to zaczęło się moje
zrestartowane życie. Nie wiem czemu, ale tak uczucia nowego początku mnie
ogarnęło. A przecież nowy początek był 12 kwietnia 2011. Teraz jednak wszystko
się zmieniło.
Siedzę sobie w moim nowym miejscu
pracy. Ave Maria Wellness and Spa Resort. Co prawda ani Wellness ani Spa ale
najgorzej też nie jest. W sumie to mieszkam tutaj (jakby to kogoś interesowało). Na razie mamy pokoik bardzo mały, czekamy, żeby się przeprowadzić do większego. Jak tylko przyjdzie stolarz i elektryk i pousuwają wszystkie usterki.
Klara śpi obok w wózeczku. Był to
jeden z lepszych zakupów na tą nową część życia, a bałam się, że nie zostanie
wykorzystany. Za to teraz żałuje, że nie kupiłam fotelika dla małej w Polsce i
go z soba nie wzięłam. Drogie to tutaj strasznie i jeszcze żadna marka
gwarantująca bezpieczeństwo. Głównym argumentem był „nie-chiński”, więc mamy
południowoafrykański.
Tak sobie teraz liczę, że dwa
tygodnie temu byłam jeszcze w pracy. Tylko dwa tygodnie temu a w moich myślach
to jakby inna ja. Jakby to był ktoś inny. Teraz siedzę sobie „na środku świata”
(obok hotelu przebiega południk zerowy i chwilę później już „w oceanie”
przecina się z równikiem, więc jakby się uprzeć to jestem na czterech stronach
świata równocześnie).
Takie te moje pierwsze zapiski chaotyczne.
Ale z najważniejszych rzeczy to… bardzo za Wami wszystkimi tęsknię. I choć może
żyję w tropikach w chcącym być super hotelu nad samym oceanem z moją małą
rodzinką, to cały czas myślę, jakby tu Johnowi jakąś robotę za dwa lata w Polsce
przyszykować. Jakby ktoś miał jakiś pomysł to będę wdzięczna. To na razie tyle.
Reszta powinna pojawiać się w miarę systematycznie.
Subskrybuj:
Posty (Atom)