wtorek, 21 maja 2013

Umknęło mi...

Najważniejsze... W tej chwili wszystko wskazuje na to, że w grudniu pojawimy się w Polsce na trzy tygodnie... 

101,3

No i znowu miesiąc przeleciał nie wiadomo kiedy. Mam nadzieję, że i nastepny tak szybko pyknie, bo to już, tuż, tuz jak Hefalumpy do Ghany zjadą. Co to będzie... Już sobie wizualizuję jak Klara przymierza te wszystkie nowe sukienki, bluzeczki, dostaje oczopląsu od ilości zabawek a co najważniejsze, w końcu będzie miała babcię i dziadka przy sobie, a nie tylko w komputerze. Ostatnio przez Skypa chciała się dzielić mango z babcią. Ja się powoli zadomawiam w mojej nowej szkole. Od września będę tam miała dwa dni w tygodniu. Szkoła ta, jako, że jest elitarna, dostała zaproszenie na bardzo ważne :) spotkanie robocze wraz z innymi elitarnymi szkołami na temat Child Protection Policy i byłam z moją dyrektorką na tym spotkaniu i poczułam, że to jest to, że nie chcę pracować w restauracji. Więc podjęłam kroki w celu zorganizowania swojego życia porządnie, bo nie wiadomo jak długo tu będziemy. Wiedziałam, że te diagnozy co robię prywatnie wypełnią mi jeden dzień w tygodniu, multikids dwa, więc szukałam czegoś na kolejne dwa dni. I czasami On stawia na naszej drodze ludzi, którzy właśnie miało się poznać tego dnia w tym czasie. Vee, ghanka - szkotka, pracownik socjalny z specjalizacją do pracy z dziećmi z autyzmem. Szukała kogoś do pracy z jedną rodziną, która ma syna autystyka, ale nie mają czasu, żeby ogarniać szkołę, terapię, zajęcia dodatkowe. I tu od września na scenę wkraczam ja, dwa dni w tygodniu z małym Kobbim będę w szkole, raz po południu pracować. Coś na zasadzie Wczesnego Wspomagania Rozwoju, coś na zasadzie monitorowania nauczyciela i pilnowania, że wszystko ma ręcę i nogi. Już się na wrzesień doczekać nie umiem... Wolne weekendyyy!!!! Z moją Małą... właśnie...
Klara mówi i pyskuje... Ostatnie dni wszystko jest "shut up".. nie wiem u kogo słyszała, ale ja ignoruję, pewnie się uciszy za chwilę.. Choć jak oglądaliśmy wiadomości i Pan Ważny Polityk przemawiał a Klara do telewizora krzyczy "shut up, shut up" to trochę śmiesznie było... Codziennie nowe słówka, dzisiaj na przykład było coś co miało być "don't do that" ale brzmiało "doduda"... Rozumie w obydwu językach, a mówi po angielsku, choć jak mówię coś po polsku i proszę żeby powtórzyła to powtarza... 
Auto nasze nie parkuje na swoim miejscu, bo robia nam podjazd, cały wjazd rozwalony, ale wkrótce powinno być ok. Coraz więcej deszczu, a co za tym idzie coraz więcej komarów, a co za tym idzie wzrasta możliwość zachorowania na malarię.. Ja się na razie trzymię, Klara też...
A teraz wracam do pisania raportu, bo muszę go skończyć do środy a dopiero co zaczęłam :/ Zawsze wszystko robię na ostatnią chwilę (co mojego męża doprowadza do szewskiej pasji), ale tak już mam, jak deadline nade mną nie wisi, to się nie zmobilizuję :) Następny wpis pewnie za miesiąc :)