wtorek, 5 marca 2013

un-paradise-ed


Czy juz pisałam, że człowiek potrzebuje granic? Że jak ich nie ma to człowiek szaleje. Najlepiej widać to po przykładach dzieci „bezstresowych”. W p[ewnym momencie dobijaja się o jakies granice, jakieś zasady. I ja tak teraz mam. Dobijam się, dopraszam się tych ludzi tutaj o zasady. Bo gdy wszystko to jeden wielki „flow” człowiek zaczyna panikować. A przynajmniej ja. Jest mi w takiej sytuacji niedobrze, cały czas rozdrażniona i nabuzowana taka jakaś. Ci ludzie i wszystko dookoła mnie po prostu wkurzają. To, że są tacy „elastyczni”, że wszędzie „freedom” i generalnie „róbta co chceta”. Zwariować można. 

1 komentarz:

  1. hej , wiesz tak sobei myśle w kontekście też tego co gadałysmy i mojego posta, że granice są nieodzowne ale własne skrojone na tego konkretnego człowieka, dla kogoś czyjaś granica jest już dawno przekroczeniem jego własnej i odwrotnie. Granice są po to aby nam pomagały a nie aby były, myślę że bardzo Ci polecam "rodzicielstwo bliskości" na pewno kojarzysz ten nurt a jak nei to wygoogluj sobie. Jeżeli zaczniemy się posługiwać językiem osobistym a nie jakimis uogulnionymi frazesami to będzie wszystkim łatwiej i pedantom moralnym i zasadowym i luzakom. ja to właśńie od jakiegoś czasu odkrywam dzięki nvc. bardzo Ci serdecznie polecam. Choć też pamiętam sama w afryce że mnie wkurzało właśńie takie a co tam to niema znaczenia obojętne czy to się zrobi tak czy tak. Oczywiście w wielu kwestiach to obojętne niejest i wiem jak to musi frustrować zwłaszcza kiedy się chce coś zrobić dobrze. Pozdrawiamy po krakowsku

    OdpowiedzUsuń