niedziela, 15 lipca 2012

Pierwsze


Miała być domówka w stylu europejskim z sałatkami, innym dobrym jedzeniem, przyjemną atmosferą a była ghańska awaria samochodu. W drodze do Akry na przyjęcie urodzinowe nagle na środku drogi stanęła i się unieruchomiła mała kia (o jak ja tęsknię za żółtkiem!). Co prawda wcześniej migały jakieś kontroli (teraz już wiem, że to kontrola wtrysku i to coś poważnego i że nie powinniśmy wybierać się do Akry z nią razem), ale je skutecznie zignorowałam. Więc jak nam auto stanęło gdzieś przed samą Akrą (a myśleliśmy, że już jest dobrze, bo wcześniej trochę pobłądziliśmy i zdąrzyliśmy się pokłócić bo John jak typowy mężczyzna o drogę się nie spyta) to musieliśmy je zabezpieczyć przed chętnymi do pomocy domorosłymi mechanikami i wrócić taksówką. Oddaliśmy klucz naszemu hotelowemu kierowcy i biedak w środku nocy pojechał po auto. A miało być całkiem inaczej…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz