wtorek, 31 lipca 2012

Adenta


Nie pisałam ostatnio, ale to tylko dlatego, że nie chciałam zapeszać. Zrestartowaliśmy się raz jeszcze i właśnie jestem na etapie rozpakowywania się, wygląda na to, że na przyszły rok ostatni już raz. Musimy się tylko urządzić, ogarnąć w nowym mieszkanku i nasze rodzinne gniazdko będzie gotowe. Po kilku nieprzyjemnościach rozstałam się z AveMadam. Nie chcę pracować w jej miejscu, nie chcę mieć z nią nic wspólnego. Szybka decyzja, co by nie przeciągać tego w nieskończoność. Wcześniej nagraną pracę już miałam w Akrze, w Osu w restauracji Mamma Mia, gdzie właścicielem jest Libańczyk. Knajpka fajna, ciężko tam o stolik, tylko ma problem z pracownikami bo go ciągle okradają i tego chce, żebym mu przypilnowała ludzi. I ma w planach otworzyć „pizzę na telefon” więc będę powoli to rozkręcać. Musiałam sobie tylko znaleźć mieszkanie. I tu z pomocą przyszła p. Małgosia, która swoją radą i wiedzą wspiera nas od samego początku (to jej mąż załatwił wizę dla Johna do Polski:P). Skontaktowała nas z inną Polką, Grażyna, która miała do wynajęcia domek. I oto jesteśmy! W naszym trzypokojowym, dwułazienkowym, kuchenno-komórkowym, gościnnym i jadalnianym pokoju. Naprawdę dużo tu miejsca! I ogród piękny. Trochę daleko od centrum, ale, że nie ma się nad czym zastanawiać, domek piękny i niedrogi więc już się powoli urządzamy. I idąc za ciosem, jest okazja, kupujemy samochód. Rodziciele moi nam pomogą i będę dumnym właścicielem podstarzałego Hundaia Gallopera. Droga dojazdowa do nas trochę wyboista więc w sam raz się przyda. Powoli czuję, że „osiadam”, mam domek (najpierw napisałam mieszkanie, ale to nie mieszkanie, to domek), będę miała samochód. Klara ma swój pokoik, kolorowy, przytulny. My dużą przestrzeń, i net tu szybko działa. I to by było na tyle, co napisałam z przerwami w ciągu dzisiejszego dnia. Reszta wkrótce.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz